środa, 28 marca 2012

Rozdział 2

Dzień jak każdy inny. Wstała o szóstej trzydzieści rano i szykowała się do szkoły. Około czterdzieści minut później była już gotowa. Zeszła na dół i zjadła śniadanie, w milczeniu z rodzicami. Anabell przywykła już do tego wszystkiego. Sądziła nawet, że już nic się nie zmieni, choć nie wiadomo jak bardzo by tego chciała. Jej życie przechodzi trudny okres, ale stara się nie poddawać, wciąż mając nadzieję na lepsze jutro. Ale i tak nie potrafi się pogodzić z sytuacją, w jakiej się znajduje. Jej rodzice wyszli w pośpiechu tłumacząc się, że mają dużo pracy. Anabell znów została sama.. Nie ma tutaj bliskiej jej rodziny. Mieszkają od niej daleko. Jedyną rodziną jaką jeszcze miała to jej przyjaciółka, Alex. Traktują się jak siostry. Znają się od podstawówki i dobrze się dogadują, świetnie czują się w swoim towarzystwie. Alex zawsze jej pomoże, nigdy nie odmówi jej pomocy i za to najbardziej ceni sobie Anabell. Wie, że jej przyjaciółka jest wyjątkową osobą i za nic w świecie nie pozwoliłaby, żeby ją stracić. Gdyby straciła.. jej życie kompletnie byłoby zrujnowane. Ale nie chce myśleć w ten sposób. Po kilkunastu minutach spakowała rzeczy do torby i wyszła z domu kierując się w stronę szkoły. Idąc prosto chodnikiem, rozglądała się i zastanawiała nad sensem wszystkiego. Czy w ogóle coś ma jeszcze sens? Po dłuższym czasie znalazła się tuż przed szkołą. Dostrzegła dwie rozpieszczone dziewczyny, Gabrielle i Katy. Nienawidziła ich sztucznych uśmiechów, które pokazywały każdego dnia, każdej osobie. Gabrielle jest jak księżniczka, która musi mieć to czego zapragnie, a Katy musi jej usługiwać. Odwróciła od nich wzrok i ruszyła dalej przed siebie. Gdy weszła do budynku od razu udała się do szafki. Wzięła z stamtąd potrzebne rzeczy. Po chwili ktoś zapukał w jej drzwiczki. Zamknęła je i ku jej zaskoczeniu pojawił się chłopak, którego zaprosiła na imprezę.

- Cześć - posłał jej uśmiech. Jak tam?

- Hey - spojrzała na niego odwzajemniając delikatnym uśmiechem. Hm.. całkiem dobrze, a u Ciebie?

- Wszystko w porządku. Jaką masz teraz lekcję? - spytał.

- Matmę, a ty?

- Chemię. Wiesz.. myślałem sobie czy może poszlibyśmy razem na tą imprezę, co?

- Hm.. chętnie, ale nawet się nie znamy.. - urwała.

- Przepraszam..

- Nie, nic nie szkodzi - delikatnie dotknęła ręką jego ramienia spoglądając na siebie. Po chwili cofnęła swoją rękę.

- Więc może się poznamy?

- Pewnie.

Po chwili zadzwonił dzwonek na przerwę.

- Może się wyrwiemy? - uśmiechnął się szeroko.

- Nie, dzięki

- Hm.. podobno słyszałem, że jesteś wyluzowaną dziewczyną..

- A ja słyszałam, że zawsze wtykasz nos tam gdzie nie trzeba - odeszła od niego i poszła na lekcje.

Obejrzał się za nią i poszedł na lekcje. Po czterdziestu pięciu minutach zadzwonił dzwonek na przerwę. Wszyscy wychodzili z klas. Zaczęła się długa przerwa. Anabell straciła apetyt i wyszła ze szkoły po czym usiadła na ławce. Rozglądała się. Po dłuższym czasie znalazł ją ten chłopak. Zwróciła na niego uwagę po czym odwróciła wzrok. Przysiadł się obok niej.

- Przepraszam - spojrzał na nią.

- Ty nie masz za co przepraszać. Ja mam.

- Ty? - spytał zdziwiony.

- Tak, ja. Wiesz.. moje życie jest zagubione, nijakie i bezsensu.

- Co się stało? - dopytywał się.

Spojrzeli po sobie.

- Nie wiem czy powinnam.. Nic mi się nie układa w życiu, a jedyną rodziną, prawdziwą rodziną jaką mam to moja przyjaciółka, Alex.

- Może opowiesz coś o tym, hm? Mi możesz powiedzieć wszystko. Nic nikomu nie powiem, potrafię dotrzymywać sekrety - uśmiechnął się.

- Nie wiem czy mogę ci zaufać. Nawet się nie znamy.

- Jestem Evan. Evan Rush.

- Anabell Dellov.

- Miło mi poznać - uśmiechnął się.

- Mi również - odwzajemniła nieśmiałym uśmiechem.

Anabell nie była pewna swojej decyzji, ale jednak zdecydowała się opowiedzieć. Miała jakieś przeczucie, że może mu powiedzieć wszystko co ją trapi. Tylko skąd to uczucie?

- Więc mieszkam z rodzicami, którzy nieustannie się kłócą. Od bardzo dawna. W ogóle nie mają dla mnie czasu. Eh.. - westchnęła. Pewnie i tak tego nie zrozumiesz..

- Rozumiem. Wiem jak się czujesz w tej sytuacji i jeśli chcesz to pomogę ci.

- W czym? - dopytywała się.

- Jeśli będziesz mieć jakiś problem, możesz mi powiedzieć. Pomogę - zapewnił ją.

Skinęła lekko głową.

- Okey - mruknęła pod nosem. Dzięki..

- Nie ma sprawy.

Po chwili, Anabell zauważyła, że Gabrielle i Katy zmierzają w ich kierunku. W sekundzie były już obok nich.

- Cześć Evan - uśmiechnęła się w jego kierunku. Co robisz?

- Rozmawiam. Coś chcesz ode mnie? - spojrzał na nią.

- Mhm.. - spojrzała na Anabell, a po chwili odwróciła wzrok na niego uśmiechając się pod nosem. Może spotkamy się dzisiaj po szkole? Pokazałabym ci ciekawe miejsca, bo jak zdaje mi się, jeszcze cię nie oprowadzono.

- Dzięki Gabrielle, ale nie.

Anabell przyglądała się całej sytuacji.

- To wy sobie pogadajcie, a ja już sobie pójdę - spojrzała na niego i odeszła od nich.

- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? - skierował się do Gabrielle.

- Kochanie, nie przejmuj się nią. Poradzi sobie - uśmiechnęła się szeroko spoglądając na niego.

Po chwili rozległ się głos dzwonka na lekcje. Wszyscy kierowali się do klas.

- Muszę już iść - odrzekł i odszedł.

Gabrielle i Katy odprowadziły go wzrokiem, a po dłuższym czasie wszyscy byli już w klasach i trwała lekcja. Anabell miała lekcje z Evanem. Siedziała przy oknie, z przodu, a on dwie ławki od niej na tym samym poziomie. Od czasu do czasu spoglądał na nią. Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek na przerwę. Kiedy Anabell szła w kierunku wyjścia, Evan dogonił ją.

- Może się spotkamy i dokończymy naszą rozmowę? - spojrzał na nią.

- Nie wiem czy to dobry pomysł.

- Czemu?

- Gabrielle nie będzie na ciebie zła?

- Anabell, nie przejmuj się nią, dobrze? Ona.. po prostu nie potrafi sobie znaleźć miejsca. Lubię ją, ale bez przesady. Nawet nie jest w moim typie.

- Hm.. no dobrze. Więc gdzie proponujesz? - zmierzali w kierunku stołówki.

- Spotkajmy się dziś o siedemnastej w kawiarni, tej na rogu przy Rose Street, dobrze?

- Okey.

Anabell szybko minęły lekcje. Cieszyła się, że już weekend, ale to nie oznacza koniec jej kłopotów. Wciąż myślami odbiegała daleko od rzeczywistości. Jakoś wolała swój świat niż ten, w którym przebywa na co dzień. Kiedy wróciła do domu, zegar wskazywał na godzinę kilka minut po piętnastej. Bez zastanowienia udała się schodami do swojego pokoju nie zwracając uwagi na Amber. Po chwili usiadła przy biurku i zaczęła odrabiać lekcje. Minęło jakieś czterdzieści minut i skończyła robić prace domowe. Z kuchni ulotnił się zapach zupy, przygotowaną przez jej mamę. Anabell od razu wyczuła i po chwili poczuła burczenie brzucha.

- Myślę, że czas na obiad - pomyślała i zmierzała w kierunku kuchni.

Gdy znalazła się już na miejscu, zauważyła Amber nalewającej jej zupę do talerza.

- Tylko nie wlej mi dużo - uprzedziła ją patrząc się na nią.

- Dobrze - odrzekła.

Po kilku minutach, Anabell i Amber jadły przy stole obiad.

- Smacznego - powiedziała Amber w kierunku córki.

- Dzięki i nawzajem - delikatnie się uśmiechnęła. Tak poza tym, to czemu nie jesteś w pracy?

- Zrobiłam sobie urlop.

- Mhm.. I kiedy wracasz?

- Za tydzień - odparła.

- Rozumiem.

Dziewczyny jeszcze rozmawiały ze sobą podczas obiadu. Po zjedzeniu, Amber posprzątała po sobie i córce. Zaś Anabell, skierowała się do łazienki i zaczęła się szykować na spotkanie. Minęło trzydzieści minut, a zegarek wskazywał na godzinę szesnastą trzydzieści. Wzięła ze sobą torbę i wyszła z domu kierując się do kawiarni przy Rose Street. Założyła na uszy słuchawki i idąc zwyczajnym krokiem, rozglądała się. Dziś jest słoneczny dzień, więc dużo ludzi przebywało na zewnątrz niż w domu. Gdy dotarła na umówione miejsce, Evan już na nią czekał. Na zewnątrz stały stoliki wraz z krzesłami o kolorze jasno beżowym, a tuż nad nimi parasole ciemno zielonego koloru. Siedział przy stoliku, obok ogrodzenia. Bez zastanowienia się, od razu podeszła do niego po czym się przysiadła.

- Już jestem - oznajmiła. Długo już czekasz? - spojrzała na godzinę w telefonie, który wskazywał na godzinę siedemnastą siedem.

- Ciesze się - posłał jej uśmiech. Nie, niedawno przyszedłem.

- Więc.. o czym chciałeś porozmawiać?

- Po prostu chce cię bliżej poznać - nie tracił od niej wzroku.

Anabell lekko kiwnęła głową.

- Więc co zamawiamy? - spytała.

- Ja nic nie zamawiałem, bo nie chcę, ale jeśli ty chcesz to zamów. Ja stawiam.

- Nie. Zapłacę za siebie.

- Anabell?

- Tak? - spojrzała na niego.

- Pozwól - uśmiechnął się lekko.

- No dobrze - westchnęła. Więc.. wezmę wodę.

- Ok, zaraz wrócę - poszedł kupić wodę i po chwili wrócił na miejsce. Podał jej picie.

- Dzięki - delikatnie uśmiechnęła się.

- Nie ma za co. Więc.. na czym wtedy stanęliśmy?

- Na moim życiorysie - westchnęła po czym otworzyła butelkę i wzięła łyk.

- No tak.. więc opowiadaj.

- Jak już wiesz, moi rodzice nieustannie się kłócą. Po jakimś czasie miałam tego dość i nie raz próbowałam coś zrobić, żeby się pogodzili. Jednak nic z tego nie wyszło.. Zawsze mówili mi, że to się już nie powtórzy, ale.. to zwykłe brednie jak ten świat. Nic już nie jest normalne, Evan - spojrzała na niego. Ja.. - westchnęła. Ja nie mogę tak więcej żyć - w jej oczach było widać już łzy.

- Będzie wszystko dobrze - przytulił ją.

Anabell nie chciała nikogo, żeby ktoś z litości jej współczuł czy pocieszał. Wiedziała, że to i tak nic nie da, ale dla niej dobrze mieć teraz wsparcie od kogoś. Oprócz Alex, która zawsze była przy niej w trudnych chwilach.

- Przepraszam..

- Za co? - spojrzał na nią.

- Za zawracanie ci głowy moimi sprawami - spojrzeli na siebie.

- Anabell, nie zawracasz. I nigdy więcej nie mów takich rzeczy, ok?

W odpowiedzi lekko kiwnęła głową.

- Dziękuje.

- Nie dziękuj. Po prostu lubię cię i chcę ci pomóc.

- Ale gdyby nie ty i moja przyjaciółka.. nie wiem co bym tu robiła. Nie wiem czy wiesz, ale jestem osobą nieśmiałą. Nie jestem z jedną z tych dziewczyn, przy których świat kręci się w wokół chłopaków, kosmetyków.. itd.

- Masz na myśli Gabrielle i jej kumpelę?

- Może.

- Wiesz, wydajesz się być ciekawą osobą, a ja niedawno tu się przeprowadziłem z rodziną, więc mam nadzieję, że będziemy się spotykać częściej. Oczywiście jako para znajomych - uśmiechnął się.

- Też mam taką nadzieję - uśmiechnęła się szeroko ocierając oczy. Tak w ogóle to czemu akurat wybrałeś to miejsce? - spytała.

- Hm.. Moi rodzice zostali przeniesieni z powodu pracy. Więc postanowiliśmy, że wszyscy razem tu się przeniesiemy, żebym ja - jak to mówią rodzice - nie tęskniła za nimi - zaśmiał się.

- Rozumiem - uśmiechnęła się lekko

- Opowiedz mi coś o sobie.

- A co chcesz wiedzieć konkretnie? - spojrzała się na niego.

- Jak długo tu mieszkasz? - spytał bez zastanowienia.

- Od urodzenia. To moje rodzinne miasteczko.

- Rozumiem. Masz rodzeństwo?

- Nie, jestem jedynaczką.

- Masz chłopaka?

- Co za pytanie?

- Zwykłe, więc? - spytał oczekując odpowiedzi. Chyba, że nie chcesz mi powiedzieć, zrozumiem to.

- Nie mam - odrzekła.

- Myślałem, że masz - uśmiechnął się. Taka piękna dziewczyna bez chłopaka? Coś tu nie gra.. - zaśmiali się oboje.

- Po prostu czekam na tego jedynego. Wiesz.. dla mnie bezsensu jest wiązanie się z kimś w związek, a potem angażować się w niego całym swoim sercem kiedy on, ma cię gdzieś - wzięła kolejny łyk wody.

Evan lekko kiwnął głową.

- Szczerze mówiąc to masz rację - przyznał. Ja sam nie mam nikogo z tego powodu co ty - nie tracił od niej wzroku.

- Rozumiem, ale na pewno trafisz na tą jedyną - upewniła go spoglądając na jego błękitne oczy.

- Może gdzieś się przejdziemy? - zaproponował.

- Z chęcią. Gdzie proponujesz?

- Nie wiem czy jeszcze pamiętasz, ale niedawno się tu przeprowadziłem i... - przerwała mu.

- Przepraszam. Zapomniałam o tym kompletnie! - uśmiechnęła się szeroko.

- Nic nie szkodzi - odwzajemnił lekkim uśmiechem. Może pokażesz mi miasteczko, hm?

- Nie ma sprawy.

Po chwili szli obok siebie wzdłuż chodnika. Słońce grzało, a promienie słońca gdzie nie gdzie wpadały do pomieszczeń. Kiedy Anabell oprowadzała go, Evan od czasu do czasu zerkał na nią uśmiechając się pod nosem, wsłuchując się w każde jej słowo.

- Mogę o coś cię spytać? - przerwał jej.

- Pewnie.

- Twoja przyjaciółka ma kogoś?

- Czemu pytasz? - dopytywała się.

- Tak po prostu.

- Jeśli się w niej zakochałeś to możesz mi to wprost powiedzieć. Mogę to nawet zatrzymać dla siebie, potrafię dotrzymywać sekrety.

- Uhm.. co prawda widziałem ją kilka razy, ale za pierwszym razem kiedy ją zobaczyłem, od razu wstrząsnęła moim światem. Chyba nie masz nic przeciwko? - spytał spoglądając na jej minę, jakby była zła za to co powiedział przed chwilą.

- Nie, nie mam - otrząsnęła się. I rozumiem, że się w niej zakochałeś. W końcu, nie jesteś jedyny...

- Nie dziwię się. Wygląda bosko - uśmiechnął się szeroko.

Anabell uśmiechnęła się nieśmiało w jego kierunku, po czym spojrzała przed siebie. Minęły jakieś dwie godziny i skończyła oprowadzać go po uroczym miasteczku. Cieszyła się, że odwzajemnia uczucia co do Alex, ale z każdą minutą, z każdą godziną, darzyła go swym uczuciem, ale nie mogła tego czuć z dwóch powodów. Pierwszy powód to, że nie chce psuć wszystkiego, co łączy jej przyjaciółkę z Evanem. Nie potrafiła. Drugi powód to, że nie chciałaby zostać zraniona ponownie. Miała już wiele problemów i nie potrzebowała kolejnych. Kiedyś miała chłopaka o imieniu Dave Clins. To on był jej pierwszą miłością. Była przekonana, że to ten jedyny, ale.. Jednak było inaczej. Okazał się draniem. Zdradzał ją z każdą, która wpadła mu w oko. To dla niej był koszmar i nie potrafiła pogodzić się z myślą, że musi przestać kochać osobę, na której bardzo jej zależy. To on tylko dla niej się liczył. To on dawał jej nadzieję na lepsze jutro. On był dla niej wszystkim co posiadała. Niestety.. Kilka dni później został zamordowany w nieznanych okolicznościach. Nikt, nic nie wiedział. Odkąd się o tym dowiedziała, nie chciała z nikim więcej być. W jej sercu miejsce zajmował tylko Dave mimo tego jaką wyrządził jej krzywdę. Dla Anabell było to dziwne, ale chciała o tym zapomnieć choć nie ukrywała jego rodzinie wyrazów współczucia. Teraz chce zacząć wszystko od nowa. Jej przyjaciółka Alex, przeprowadziła się tylko dla niej, gdyż wiedziała jak jest jej trudno. Od tamtej pory, wszystko wróciło do normy. Było dla niej dziwne też to, że kiedy spędzała czas z Evanem, jej uczucia były identyczne co do Dave'a. Nastał wieczór. Zrobiło się ciemno, a ulice rozświetlały lampy stojące po obu stronach chodnika. Po chwili wyciągnęła z kieszeni telefon i sprawdziła godzinę. Dochodziła dwudziesta.

- Na mnie już czas.

- Szkoda - spojrzeli na sobie. Więc do jutra?

- Tak, do jutra - obdarzyła go nieśmiałym uśmiechem po czym odeszła od niego.

Evan nie tracił od niej wzroku, lecz kiedy zniknęła zza zakrętem, ocknął się i ruszył w swoją stronę. Po kilkunastu minutach Anabell była już w domu. Kiedy zamknęła za sobą drzwi wejściowe, jej rodzice od razu kierowali się w jej stronę.

- Tak? - spytała Anabell nie wiedząc co się dzieje.

- Gdzie byłaś tak długo? - spytał Mark.

- A ty nie w pracy? - odrzekła.

- Nie i nie zmieniaj tematu. Więc?

- Poszłam się przejść - zdjęła kurtkę i powiesiła ją na wieszaku. Wybaczcie, ale muszę odpocząć - kierowała się schodami w górę, do swojego pokoju.

- Czekaj - odezwała się Amber.

- Co? - odwróciła się w ich stronę.

- Chodź do salonu, musimy o czymś porozmawiać.

Westchnęła i niechętnie zmierzała za nimi. Usiadła na sofie, a jej rodzice tuż obok niej.

- Więc o co chodzi? - spojrzała się na nich.

- Razem z twoją mamą postanowiliśmy zmienić coś w naszej rodzinie. Chcielibyśmy, żeby wszystko funkcjonowało normalnie. Wiem, że jesteś zła na mnie i za to cię przepraszam.

- Przepraszam to zwykłe słowo. Nic nie zmieni - odparła.

- Tak, wiem. Dlatego zdecydowaliśmy , że wspólnie wyjedziemy do jakiegoś egzotycznego kraju, co ty na to? - uśmiechnął się.

- Brzmi świetnie, a dokładnie to gdzie?

- Myślałem, żeby pojechać na Ibizę.

- A może wybierzemy się na Hawaje? - zaproponowała Anabell.

- Hm.. uważam, że Hawaje to doskonały wybór, ale ja zastanawiałam się nad Togo - powiedziała Amber.

- Może jednak na Hawaje? - próbowała przekonać.

Rozmawiali tak przez niecałe pół godziny. Doszli do wniosku, że pojadą na dwa tygodnie, na Hawaje. Anabell chciała odpocząć, gdzie nie znajdzie kolejnych problemów.

- A będzie mogła z nami pojechać Alex?

- Pewnie. Weź ze sobą kogo tylko chcesz - posłał jej uśmiech po czym ją przytulił.

- Dzięki. Więc skoro już wszystko uzgodnione to idę do siebie. Dobranoc.

- Nie jesteś głodna? - spytała mama.

- Nie, nie jestem - zmierzała w kierunku pokoju.

- Dobranoc kochanie - powiedział Mark.

- Dobranoc - uśmiechnęła się do niej pogodnie Amber.

Jej rodzice zostali w salonie i rozmawiali. Gdy Anabell w końcu dotarła do swojego pokoju, bez zastanowienia udała się do łazienki, by wziąć prysznic. Po wyjściu spod prysznica, położyła się spać.

Jak na razie zaczyna się poprawiać - pomyślała i zasnęła.

Ale czy na dobre?

3 komentarze:

  1. Ale extra , kocham ten blog ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś świetna. Kocham cię po prostu xd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Heej. ;3
    Bardzo spodobało mi się twoje opowiadanie. Będę wchodzić częściej i zapraszam na mojego bloga.
    http://the-friend-who-stuck-together.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że ci się spodoba. :>

    OdpowiedzUsuń