niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 1

Któregoś dnia, Anabell obudziła się z myślą, że wszystko będzie już dobrze. Nigdy nie traciła nadziei, ale wciąż to się powtarzało. Jej rodzice ciągle się kłócą. Anabell nie raz ich pogadzała, ale nic się nie zmieniło. Miała już tego dość. Jej sypialnia jest tuż obok jej rodziców, więc każdego dnia, wieczorem wysłuchiwała ich kłótni. Po chwili wstała z łóżka i poszła do łazienki, która znajdowała się tuż przy jej pokoju. Przebrała się w czyste rzeczy i szykowała się. Po niecałej godzinie była gotowa. Wyszła z łazienki i wyszła ze swojego pokoju kierując się schodami w dół do kuchni.
- Możecie przestać się już kłócić?! - skierowała się do obojga rodziców, którzy siedzieli przy stole i jedli śniadanie.
Zapadła cisza. Po chwili, Anabell usiadła naprzeciwko nich i jadła posiłek razem z nimi. Przez czas, w którym jedli, nikt nie odezwał się słowem. Po jakimś czasie, jej rodzice poszli do pracy. Jej ojciec, Mark, ma własną firmę, w której spędza wiele czasu. Przez to, nie ma czasu dla swojej rodziny. Jej mama, Amber, również ma własną firmę, ale stara się wykonywać swoją pracę jak najszybciej, by pobyć choć trochę z rodziną. Anabell, jest zwykłą nastolatką, która chciałaby w końcu, żeby ich rodzina wciąż miała jakiś sens. Jak na razie jej nadzieja zaczyna wygasać.. Po jakimś czasie, posprzątała po śniadaniu po czym wzięła ze sobą torbę i wyszła z domu. Kierowała się w stronę szkoły. Dochodziła godzina ósma, gdy Anabell była już na miejscu. Zmierzała w stronę swojej szafki, z której wzięła książki na lekcję angielskiego. Po wyjęciu potrzebnych rzeczy, zamknęła szafkę i udała się do najbliższej łazienki. Wszyscy przyglądali jej się uważnie. Zazdrościli jej tego, że jest bogata, ale Anabell wie, że pieniądze nie dają szczęścia, choć niektórzy tego po prostu nie rozumieją. Po chwili weszła do łazienki i poprawiła swój wygląd. Ktoś siedział w toalecie i rozmawiał z drugą osobą.
- To pewnie Katy i Gabrielle - pomyślała.
Nigdy ich nie lubiła. Zresztą.. praktycznie cała szkoła. Zachowują się jakby były księżniczkami, a tak naprawdę zachowują się jak dwie idiotki. Po prostu, nic dodać, nic ująć.
- Słyszałaś, że dziś ma pojawić się nowy chłopak?
- Będzie normalnie tu chodzić?
- No tak? - odpowiedziała jej Gabrielle.
- No coś ty! I co? Zamierzasz go poderwać? - spytała z zachwytem Katy.
- Nie wiem.. To zależy czy będzie przystojny - po wypowiedzeniu tych słów, zaśmiały się obie.
Anabell miała już je dość i czym prędzej wyszła z łazienki. Przez przypadek zderzyła się z pewnym chłopakiem. Spojrzeli po sobie.
- Przepraszam - powiedziała po czym odeszła od niego.
- Nic się nie stało - mruknął do siebie, oglądając się za nią.
Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje i wszyscy zmierzali do swoich klas. Anabell miała teraz lekcje z panią Mirandą Karter. Jest młodą osobą. Ma dwadzieścia pięć lat, ale wygląda na dwadzieścia. Ubrana jest w jeansy ciemnego koloru, a do tego mały, ozdobny pasek. Ma na sobie jasno beżową, przewiewną bluzkę, a do tego czerwone szpilki. Ma również kolczyki w kształcie kulki oraz srebrną bransoletkę. Cały ubiór wyglądał na niej świetnie. Jest osobą wyrozumiałą, tolerancyjną, przyjacielską oraz ambitną. Czasem potrafi być zbyt wymagająca, ale wszystkim później wychodzi to na dobre. Po czterdziestu minutach skończyła się lekcja i zadzwonił dzwonek na przerwę. Wyszła z sali i poszła odnieść książki do szafki. Postanowiła pójść na stołówkę, aby coś przegryźć. Cała stołówka była ogromna. Po lewej stronie znajdują się duże, okrągłe stoliki wraz z krzesłami. Po prawej stronie jest bufet, z którego można kupić coś do jedzenia. To przeważnie tam są duże kolejki. Niektórzy nie zdążają, gdyż w pewnej chwili dzwoni dzwonek na lekcje. Gdy już tam dotarła, stanęła w kolejce. Na szczęście o tej porze była niewielka. Po dłuższym czasie w końcu mogła zamówić. Po chwili zapłaciła za jedzenie i usiadła przy stoliku, w kącie. Jedząc drugie śniadanie, od czasu do czasu obserwowała co się dzieje w wokół niej. Zauważyła, że chłopak, z którym przypadkiem się zderzyła, obserwował ją. Anabell nie miała ochoty przebywać w towarzystwie. Chciała pobyć sama, przemyśleć parę spraw. Po chwili dosiadła się do niej jej najlepsza przyjaciółka, Alex Johnson.
- Hej, jak tam?
- Hej. Jakoś leci - odpowiedziała niechętnie. A u ciebie? - spojrzała na nią.
- Wszystko jest ok. Widzę, że znów nie ominęła cię kłótnia..
- A jakże inaczej.. Już mam tego dość.
- Rozumiem cię i wiedz, że zawsze masz mnie. Zawsze ci pomogę.
- Dziękuję - delikatnie się uśmiechnęła. A ty nic nie jesz?
- Nie, nie jestem jakoś głodna. Poza tym, widziałaś tego nowego chłopaka?
- Tak, a co?
- Ciacho, co nie? - powiedziała z zachwytem Alex.
- Nie jest taki zły - odparła. Tak naprawdę to jest zwykły chłopak, a wszyscy o nim rozmawiają. Nie rozumiem tego.. - mówiąc to spojrzała w jego stronę. Zauważyła, że patrzał się na nią cały czas, więc szybko odwróciła wzrok i spojrzała na przyjaciółkę. Poza tym, jeśli ci się podoba to wiedz, że masz konkurencję.
- Konkurencję?
- Gabrielle i Katy..
- Ah.. Ale to normalne, że tak będzie. Przecież one każdego wyrywają, zwłaszcza Gabrielle..
- Ale ty z nimi masz szansę. One z siebie robią tylko idiotki, a myślę, że taki chłopak jak on, nie przepada za takimi dziewczynami - powiedziała Anabell.
- Może.
- Będzie dobrze, zobaczysz - pocieszała ją. A jeśli chcesz z nim pogadać to siedzi tam, po drugiej stronie - wskazała na niego tak, żeby nie zauważył.
- No coś ty! Nie dam rady - uśmiechnęła się do niej.
- Alex.. Ja w ciebie wierzę - spojrzała na nią.
- Nie dam rady. Naprawdę.
- Co w tym trudnego, żeby podejść do chłopaka i przedstawić się?
- Przepraszam, ale nie jestem taka odważna jak ty.
- Eh.. - westchnęła. Może zaproszę go w twoim imieniu na imprezę u ciebie w domu?
- Mogłabyś?
- Pewnie. Dla ciebie wszystko - delikatnie się uśmiechnęła.
- No dobrze. Więc przekaż mu. Ja już muszę iść, zaraz będzie dzwonek, a muszę coś jeszcze załatwić.
- Ok. Więc do zobaczenia później.
- Do zobaczenia. I.. dzięki - posłała jej uśmiech po czym odeszła od niej.
Anabell została sama. Spojrzała na niego. Tym razem wzrok miał odwrócony. Odwróciła wzrok od niego, po czym wstała i zaniosła tacę z talerzem wraz z sztućcami. Gdy już to zrobiła, zmierzała w kierunku chłopaka, którego miała zaprosić na imprezę. Zauważył ją. Nie tracił od niej wzroku. Kilka kroków dzieliło ją od niego, gdy Gabrielle ze swoją przyjaciółką zagrodziły jej drogę i przysiadły się do niego. Anabell spojrzała na nich i odeszła z stamtąd. Po pięciu minutach zadzwonił dzwonek. Wszyscy rozchodzili się do klas. W szkole szybko minął jej czas. Zanim się obejrzała, już skończyła lekcje. Po wyjściu z klasy od razu zrobił się wielki tłum na korytarzu. Po jakimś czasie udało dostać się do jej szafki. Schowała tam swoje rzeczy po czym zamknęła szafkę i oglądała się za nim. Nie zauważyła go w pobliżu. Postanowiła, że zaczeka na niego przed szkołą. Jak postanowiła, tak zrobiła. Wyszła ze szkoły i usiadła pod drzewem, czekając aż wyjdzie. Po dłuższym oczekiwaniu, zauważyła, że w końcu wyszedł. Wstała i zmierzała w jego kierunku.
- Hej - powiedziała po chwili.
- Hej.
- Chciałabym zaprosić cię w imieniu mojej przyjaciółki na imprezę. Odbędzie się u niej w domu, przy ulicy Chappell Street, w tą sobotę o godzinie osiemnastej. Wpadniesz?
- Czemu sama nie przyjdzie i nie zaprosi, hm?
- Jest po prostu zajęta, dlatego poprosiła mnie, żebym spytała się ciebie.
- A ty będziesz? - uśmiechnął się pogodnie.
- Będę - odwzajemniła lekkim uśmiechem. A co?
- Nic. Tak pytam.
- Rozumiem. Więc? - spytała oczekując na jakąkolwiek odpowiedź.
- Hm.. postaram się przyjść.
- No dobrze. To na razie - po wypowiedzeniu tych słów, odeszła od niego kierując się do domu.
- Cześć - mówiąc to poszedł w swoją stronę.
Anabell zadzwoniła do Alex. Odebrała.
- Tak?
- Hej, tu Anabell. Rozmawiałam z nim i.. - przerwała jej.
- I co? Zgodził się?
- Powiedział, że postara się przyjść.
Gdy powiedziała jej dobre wieści, Alex krzyczała do telefonu z radości. Anabell uśmiechnęła się pod nosem, czekając aż przestanie krzyczeć. Po chwili się uspokoiła.
- Już? Wszystko ok? - spytała.
- Tak! I dziękuję ci. Gdyby nie ty, nie wiem co bym zrobiła. Jeszcze raz dziękuję!
- Nie ma sprawy. I muszę coś ci powiedzieć, ale możemy się spotkać?
- No dobrze. Gdzie i kiedy?
- Teraz w parku? - spytała Anabell.
- Ok. Zaraz tam będę. Pa!
- Cześć.
Rozłączyła się i schowała telefon z powrotem do kieszeni. Kierowała się do parku. Po około piętnastu minutach była już na miejscu. Rozglądała się za przyjaciółką. Nie zauważyła jej, więc zajęła najbliższą pustą ławkę i czekała na przyjaciółkę. Po jakimś czasie przyszła.
- Hej - skierowała się do Anabell.
- Hej - przytuliła ją.
- Więc o czym chciałaś porozmawiać? - mówiąc to usiadły.
- Chcę cię ostrzec, że może jednak lubi Gabrielle i ją kumpelę.
- Jak to?
- Odkąd wyszłaś ze stołówki, poszłam do niego, ale one zagrodziły mi drogę. Więc już odpuściłam sobie. Ale widać, że był nimi zainteresowany. Widać też było, że dogadywali się.
- Skąd to wiesz?
- Bo z daleka obserwowałam ich. Chciałam po prostu sprawdzić jak zareaguje na te dwie żenujące dziewczyny.
- Rozumiem.
- Ale nie przejmuj się tym, dobrze? - przytuliła ją.
Alex nic nie odpowiedziała. Wtuliła się w nią.
- Pamiętaj, że jest impreza, więc ty będziesz mogła z nim porozmawiać na spokojnie. Przecież ich nie będzie i nie będą ci przeszkadzać. Zresztą.. mówiłam ci co robiły, żebym tylko nie rozmawiała z nim - powiedziała Anabell po chwili.
- Mam nadzieję, że to będzie świetny wieczór.
- Na pewno będzie - delikatnie się uśmiechnęła.
- Dzięki, że mi o tym powiedziałaś - spojrzała na nią.
- Nie ma sprawy.. Idziemy gdzieś? Nie chcę wracać do domu.
- Hm.. może pójdziemy na zakupy? Przy okazji kupimy coś na imprezę.
- Brzmi świetnie. Chodźmy.
Dziewczyny zmierzały w kierunku centrum handlowego.
- Chyba się nie przejmujesz tym co powiedziałam? - spytała Anabell.
- Szczerze?
- Tylko tego oczekuję.
- Więc, tak. Trochę się martwię. Denerwuje mnie to, że Gabrielle wszędzie się wpycha. Eh..
- Kochana, ale ty nie przejmuj się tym, dobrze? Jeśli odrzuci cię to niech żałuje co stracił. Jesteś świetną osobą i nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić.
- Yhym.. - lekko kiwnęła głową.
Zatrzymały się.
- Słuchaj - spojrzała na nią. Nie rób tego. Po prostu się bawmy, ok? Chcę w końcu choć na chwilę odbiec od tej szarej rzeczywistości i myślę, że ty też.
- Ok, wezmę się w garść. No dobrze, możemy już iść - uśmiechnęła się promiennie.
- I to chciałam usłyszeć - zaśmiała się.
Po około dwudziestu minutach były już w centrum handlowym. Chodziły rozglądając się na obie strony w poszukiwaniu jakiś ładnych ciuchów. Po chwili weszły do sklepu i szukały czegoś ładnego.
- Co sądzisz o tej bluzce? - spytała Alex.
- Hm.. Nie jest taka zła, ale czegoś w niej brakuje.
Alex odłożyła ją z powrotem. Po pięciu minutach, wyszukała śliczną, ciemnego koloru tunikę.
- A ta tunika?
- Jest śliczna - powiedziała z zachwytem Anabell. Przymierz ją.
Poszła do przymierzalni i przymierzyła tunikę. Pasowała na nią idealnie. Przebrała się i poszła do kasy zapłacić.
- Znalazłaś coś dla siebie? - spytała Alex.
- Nie. Chodźmy dalej.
- Dobrze, tylko zapłacę.
- Ok.
Po zapłaceniu, wyszły ze sklepu i szły dalej. Po jakimś czasie się zatrzymały.
- A ta sukienka? Na ciebie by pasowała świetnie - spojrzała na Anabell pokazując jej sukienkę na wystawie.
- Hm.. No nie wiem..
- Chodź, przymierzysz ją - obdarzyła ją uśmiechem po czym wzięła ją za rękę i zaciągnęła ją do sklepu.
Po chwili znalazły sukienkę z wystawy i jej odpowiedni rozmiar.
- Trzymaj i przymierz - mówiąc to podała Anabell sukienkę.
Wzięła od niej i poszła ją przymierzyć. Po około siedmiu minutach miała już ją na sobie.
- I jak? - spytała Alex stojąca przed przymierzalnią.
- Jest świetna. Tylko spójrz - otworzyła drzwiczki od kabiny.
- Wow.. Wyglądasz prześlicznie.
- Dzięki - uśmiechnęła się przyglądając się w lustrze.
- Na twoim miejscu bym ją wzięła.
- Też mam taki zamiar. Dobra, zdejmuję ją i idę do kasy.
- Dobra - odpowiedziała krótko jej przyjaciółka.
Po chwili Anabell była już przebrana w swoje ubrania i podeszła do kasy, by zapłacić. Po zapłaceniu wyszły ze sklepu.
- Będziesz chciała coś jeszcze kupić? - skierowała się do Alex.
- Raczej nie, a ty?
- Nie, resztę mam w domu.
- No dobra, więc wracamy, tak?
- Tak - odparła Anabell.
Przyjaciółki wyszły po jakimś czasie z centrum handlowym.
- Wpadniesz do mnie? - spytała Anabell.
- Chętnie, ale obiecałam, że dzisiejszy wieczór spędzę z rodziną..
- Ok, rozumiem. To do zobaczenia jutro na imprezie, tak?
- Tak, do zobaczenia - przytuliła ją.
- Do zobaczenia - wtuliła się w nią.
Po chwili dziewczyny poszły w swoje strony. Anabell zmierzając w kierunku domu, rozmyślała nad sytuacją, w której obecnie się znajduje... Po kilkunastu minutach znalazła się na miejscu. Przeszła przez furtkę po czym podeszła do drzwi wejściowych i otworzyła je, a następnie weszła. Nikogo w domu nie było.
- W końcu choć przez chwilę będzie cisza - pomyślała.
Odstawiła klucze na stoliku obok drzwi i zdjęła kurtkę. Po chwili wzięła torbę do ręki i poszła do swojego pokoju. Włączyła muzykę i sprawdziła godzinę na telefonie. Dochodziła godzina siedemnasta.
- Niedługo rodzice wracają, eh.. - pomyślała.
Zabrała się za lekcje. Po około godzinie zrobiła wszystko to, co miała zadane. Odstawiła książki na miejsce i poszła schodami na dół do salonu. Usiadła na sofie i oglądała tv. Czas szybko jej zleciał. Nim się obejrzała, już dochodziła godzina dziewiętnasta trzydzieści. Po chwili, usłyszała dźwięk otwierających się drzwi wejściowych. To była jej mama.
- Mama? Co tu robisz? Nie jesteś jeszcze w pracy?
- Nie. Uwinęłam się szybko z robotą i wróciłam do domu. Coś nie tak?
- Nie, po prostu się zdziwiłam.
- Jadłaś coś?
- Nie, nie jestem głodna.
- No dobrze. A odrobiłaś lekcje? - spojrzała na nią.
- Tak.. - westchnęła. Znowu czuję się przesłuchana.
- Przepraszam, ale chcę po prostu wiedzieć czy wykonałaś swoje obowiązki.
- Mamo, wiem co robię. Nie musisz pytać po tysiąc razy jedno i to samo.
Amber usiadła obok córki na sofie.
- Jak tam dzisiaj w szkole?
- Nawet dobrze.
- Działo się coś ciekawego? - spytała.
- Hm.. do naszej szkoły doszedł pewien chłopak i teraz dziewczyny o nim rozmawiają. Przecież to zwykły chłopak, nic szczególnego. Nie rozumiem dlaczego tak o nim rozmawiają.
- Kochanie, słuchaj. Każdy ma swój typ mężczyzny. Widzisz.. Tobie on się nie podoba, ale innym dziewczynom tak.
- Nie mów, że będziesz mnie o tym pouczać.. - spojrzała na nią znacząco.
- Jeśli nie masz ochoty o tym rozmawiać, to nie muszę mówić o tym.
- To jeśli możesz, nie rób tego.
- Dobrze. Więc co teraz oglądasz?
- Mój serial. Właśnie skończyła się przerwa.
Amber i Anabell oglądały razem tv. Po godzinie wrócił do domu ojciec Anabell.
- Cześć - po wypowiedzeniu tych słów od razu kierował się do swojego gabinetu.
- Cześć - odpowiedziały.
- Czemu on nie może przestać, choć na tą chwilę, pracować?
- To nie do mnie pytanie. Spytaj się jego.
- A kiedy w końcu przestaniecie się kłócić, huh?
- Kochanie, to skomplikowane. Nie zrozumiesz..
- Ja nie zrozumie, tak? Mamo, mam szesnaście lat i potrafię zrozumieć. Może nie wszystko, ale chociaż część. Więc? - spojrzała na nią.
- Powiem ci w odpowiednim czasie. Nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać.
Amber wstała i poszła do swojej sypialni, którą dzieli z Markiem.
- Eh.. - westchnęła Anabell po czym wyłączyła tv i poszła do swojego pokoju.
Po chwili podłączyła słuchawki do telefonu, położyła się na łóżku i słuchała muzyki. Rozmyślała nad wszystkim. Straciła poczucie czasu. Po dłuższym czasie spojrzała na zegarek. Jest godzina dwudziesta trzydzieści. Wstała z łóżka i poszła do łazienki wziąć prysznic. Po jakimś czasie przebrała się w pidżamę i położyła się spać.
- Mam nadzieję, że jutro będzie inaczej.. - pomyślała i po chwili zasnęła.

sobota, 25 lutego 2012

Prolog

Jest to o zwykłej dziewczynie, która boryka się ze swoimi problemami na co dzień. Ucieka gdziekolwiek, by znaleźć swoje miejsce na ziemi. Przy tym poznaje prawdziwy świat, który z pozoru wyglądał na kolorowy, ale szybko się w nim gubi.. Poznaje osoby, które zapraszają ją do świata, w którym nikt nie chciałby się znaleźć... Anabell, nie ma nic do stracenia i szybko się w niego zagłębia...